Na stronie Browarów Polskich bardzo obszerny wpis informuje o korzyściach wynikających ze spożywania piwa. Jak zapewniają autorzy, piwo jest jedynym napojem alkoholowym zawierającym tak wiele witamin z grupy B, w tym niacynę (witaminę PP; 3-8 mg/l), ryboflawinę (witaminę B2; 0,02-0,8 mg/l), pirydoksynę (witaminę B6; 0,07-1,7 mg/l), tiaminę (witaminę B1; 0,01 mg/l) oraz kwas foliowy (witaminę B9; 40-600 μg/l). Lubicie piwo? Nie jest co prawda moim ulubionym trunkiem, ale zdarza mi się, że mam ochotę na nieduży kufelek schłodzonego piwa. Co jednak wspólnego ma piwo ze storczykami? Cóż, okazuje się, że ma. Całkiem spora grupa osób, zajmujących się storczykami, wierzy, że podlewanie ich wodą z dodatkiem piwa ma na nie zbawienny wpływ. Czy faktycznie tak jest? Czy piwo dostarcza roślinom cennych składników?
Piwo
Ta dziwna opowieść, którą chcę dziś przedstawić, zaczęła się ponad sto lat temu, a ściślej mówiąc w roku 1890, kiedy to Peter Henderson, nazywany w Stanach Zjednoczonych ojcem ogrodnictwa ogłosił, że resztki chmielowe z browarów parających się wytwarzaniem piwa, doskonale sprawdzają się jako nawóz w ogrodach. Kolejna część układanki pojawiła się niemal sto lat temu, w laboratorium, gdzie pochylony nad szalką Petriego naukowiec doszedł do rewolucyjnego wniosku, że witamina B1 pomaga zdynamizować wzrost korzeni. Eksperyment był częścią szerszego projektu badań nad stymulatorami wzrostu, zwanymi auksynami. Są one dziś powszechnie stosowane w nawozach wykorzystywanych w domach w postaci kwasu indolomasłowego (IBA) i kwasu naftylooctowego (NAA).
Przez niemal dekadę informacja na temat pozytywnego wpływu witaminy B1 na rozwój korzeni roślin, przewijała się tu i ówdzie wzbudzając zainteresowanie, aż do momentu, kiedy w grudniu 1939 roku w amerykańskim magazynie Better Homes & Gardens (na rynku do dnia dzisiejszego) pojawiły się zdjęcia wspaniałych dorodnych żonkili i róż, które swoją niezwykłą urodę, (a były wyjątkowo duże i pełne wigoru), zawdzięczać miały właśnie działaniu witaminy B1. I wówczas cały, nieobjęty jeszcze wojną świat ogrodniczy, eksplodował entuzjazmem. Szukano najlepszego sposobu na dostarczenie roślinom witaminy B1. Jednym z nich wydawała się być woda z dodatkiem piwa, jakże bogatego w witaminy z grupy B. W ten sposób narodził się mit, którego potęga trwa do dziś.
Nie pomogło w rozwianiu tego mitu nawet to, że już w roku 1943, kiedy wojna w Europie rozpanoszyła się na dobre, ten sam naukowiec, który w witaminie B1 dopatrzył się tak ogromnego wpływu na wzrost komórek korzeni pisał, że po dogłębnym przeanalizowaniu i powtórzeniu badań stwierdza, że dostarczana zewnętrznie roślinom witamina B1 nie ma istotnego wpływu na ich rozwój, i jako taka nie powinna odgrywać znaczącej roli w rolnictwie czy ogrodnictwie. Nie pomogło, lokomotywa odjechała już ze stacji i toczy się po torach do dziś. Nadal na etykietach wielu biostymulatorów, na stronach poświęconych uprawie różnorakich roślin, znaleźć można wpisy o tym, że „witamina B1 stymuluje wzrost korzeni, ułatwia przyjęcie się szczepek i klonów, przyspiesza regenerację po zaszczepieniu gałązkami innych gatunków, rośliny wzbogacone witaminą B1 lepiej rosną, są silniejsze i odporniejsze na choroby, spełnia rolę w rozkładzie cukrów złożonych m. in. skrobi, kalozy na proste węglowodany, jest tez składnikiem akceptora fotonów w czasie fotosyntezy”. Cóż, czy nie brzmi przekonywująco?
A jak jest naprawdę? Czy witamina B1 nie jest roślinom potrzebna? Ależ jest i faktycznie odgrywa istotną rolę w życiu roślin. Witaminy B1 potrzebują zarówno ludzie, zwierzęta jaki rośliny. U człowieka, u którego występują niedobory tiaminy dojść może do poważnych zaburzeń układu nerwowego i sercowo-naczyniowego, co może skutkować nawet śmiercią. U roślin jednak mało prawdopodobna jest sytuacja niedoboru tiaminy. O ile bowiem ludzie i zwierzęta muszą dostarczać do organizmu tiaminę (witaminę B1) w postaci pobieranego pokarmu (i często dostarczają jej zbyt mało), o tyle rośliny…radzą sobie same, same są w stanie wyprodukować witaminę B1. Robią to w chloroplastach swoich liści i to stamtąd tiamina jest transportowana wprost do korzeni. Robią to także niezwykle skutecznie i każda żyjąca roślina jest w stanie raczej wyprodukować nadmiar witaminy B1, mają więc jej pod dostatkiem. Jakby tego było mało wiele grzybów i bakterii związanych z korzeniami roślin również z powodzeniem produkuje tiaminę. Zdrowe podłoże będzie jej więc zawierało wystarczająco dużo, podlewanie go piwem jest zupełnie zbędnym zabiegiem.
Czas na wnioski: Wszystkie żyjące istoty, wszystkie rośliny potrzebują witamin z grupy B, w tym tiaminy. Ale to właśnie rośliny są tym produktem natury, który dostarcza tych cennych składników ludziom i zwierzętom, my nie musimy rewanżować się roślinom podobnym działaniem, poradzą sobie same. Co więcej podlewając storczyki wodą z piwem, wiele osób stosuje zbyt duże stężenie (nie rozcieńcza piwa odpowiednio) narażając w ten sposób rośliny na bardzo niekorzystne działanie alkoholu. Uznaję więc praktykę podlewania storczyków wodą z piwem, za pozbawiony korzyści mit i nigdy nie będę jej rekomendowała, jestem przeciw.
Warto przeczytać:
https://dyna-gro.com/vitamin-b-1-myth/
https://s3.wp.wsu.edu/uploads/sites/403/2015/03/vitamin-b1.pdf
https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0960982216301294
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1176421/
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1176421/
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3020362/